środa, 6 maja 2009

Jak mam z takim brzusiem żyć?

"Ojoj, ojoj, jak mam z takim żalem żyć, co mam robić, dokąd iść..." - taką piosenkę śpiewał mój Husbiszonek jako przedszkolak w przedtawieniu razem z całą gromadą kolegów i koleżanek. Mamy to w domu nagrane z starych dobrych czasów kaset wideo, przegraliśmy to sobie na kompka i od czasu do czasu oglądamy. No cudo! 

Ale ja o czym innym chciałam, a mianowicie o tym, że - parafrazując słowa owej słodkiej piosenki mogłabym zaśpiewać dziś "Jak mam z takim brzusiem żyć?" No zatkały mi się kiszki moje kochane i boli mnie jak cholibka:( To chyba wciąż jeszcze skutki weekendowego jedzenia rzeczy ciekawych, no ale ile można? Takie zaparcia to się jakimś obżartuchom chyba tylko zdarzają i takim ludzikom, co niezdrowo wciąż żyją, ale nie takiej warzywnolubnej istocie, jak ja! Daję sobie jeszcze dzisiejszy dzień i chyba do apteki po jakieś specyfiki skoczę, bo pęknę chyba. Najlepsze jest to, że zrobiliśmy kiedyś z moim Kochanusiem stronkę na ten temat, a ja, zamiast stosować te wszystkie mądrości, zrobiłam wczoraj na kolację duszone grzyby. No mądrzejsza, niestety nie jestem. Bebzunek mam już jak piłka, ale czuję się ciężka jak młot kowalski, ehhhh:( 

Nadzieją na lepsze jutro napawa mnie jednak to, że od jutra przechodzę na dietę, która pomogła mojej fryzjerce zrzucić parę zbędnych kilogramów i wspomóc przemianę materii, zatem pewnie i mi pomoże. Z cała pewnością ja i mój brzuch będziemy się chwalić swoimi dokonaniami (mam nadzieję), gdyż istnieje obawa, że zeszłoroczne bikini pęknie na mnie, gdy będę biegła latem w stronę wody. Z racji tego, że taka perspektywa mnie nie zachwyca, postanowiłam zacisnąć pasa. Przywiozę sobie do pracy parowar i będę wcinała zdrowe i ciepłe warzywka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz