wtorek, 21 kwietnia 2009

obszar skażony

Siedzimy z Moim Anginkiem w domu - fakt, że możemy pracować i w domu i w biurze daje nam duży komfort. Mężi jednak nie jest tym faktem tak zachwycony, jak ja. Jego boli gardło, nie może przełykać i generalnie źle się czuje, a ja... Ja tam się trońkę cieszę z tego, że możemy pobyć sobie razem w domku i że Husbi jest przytularskodostępny cała dobę:)

No zawsze byłam egoistyczna i to się chyba nigdy nie zmieni. No bo jak tu nie wykorzystać Husbiszonka, gdy tak sobie leży w łóżeczku, jak nie pogłaskać i nie powtulać się mu w ramiona, no jak? Ale żeby nie wyszło, że jestem taka straszliwie niedobra, to muszę przyznać, że dbam o Niego, jak tylko mogę-i do apteki latam i jajeczniczkę na jajusiach robię i o lekach przypominam i takie tam inne dzyndzele. 

Rozśmieszył mnie Husbi wczoraj do łez, bo on też o mnie dba:) Uznał, że woda gazowana na pewno szkodzi na gardełko, postanowił zatem napić się tej, którą ja lubię, czyli takiej naturalnej. Przyniósł sobie do pokoju butelkę, szklaneczkę, nalał sobie do pełna, poczym wziął spory łyk... prosto z butelki :))) Jaka zabawna była jego mina po tym, jak się zorientował, że załadował pułk anginowego wojska do świeżo otwartej butelki, wiem tylko ja. Hihi, nawet teraz się śmieję, jak sobie przypomnę. Uznał jednak, że musi zadbać o moje bezpieczeństwo i opisał etykietę markerem słowem "skażone" i dorysował czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami. I jak tu nie Kochać?

1 komentarz: